o nas

raz Akita- zawsze akita

Ponieważ strona ta jest poświęcona akitom postanowiłam, że nie będę opisywała szczegółowo moich poprzednich piesków, gdyż musiałabym stworzyć kilka dodatkowych stron. Napiszę o nich bardzo króciutko, choć zostały tabuny zdjęć i smutek po ich odejściu. Każdy z nich zabrał ze sobą cząstkę mego serca idąc za tęczowy most.
Psy miałam już od podstawówki, gdy tylko mama stwierdziła, że jestem już na tyle odpowiedzialna, że mogę je mieć. Zastąpiły wtedy chomiki, (które z kolei były kolejnym stadium po rybkach), bo jedynie na takie czworonogi wymogłam wcześniej zgodę mamy. Codzienne spacerki… obowiązek nie do zrzucenia na mamę. I nie było zmiłuj się. Deszcz nie deszcz, śnieg nie śnieg, chce się rano dłużej pospać albo w niedzielę pobyczyć przed telewizorem…. nic z tego…. piesek chce na dwór…
„- Chciałaś psa to z nim idź!” Jednak nie zniechęciło mnie to, mimo, że jak każdy dzieciak nie lubiłam obowiązków 😉

Nora Zipangu Musashi Kou nasza suka hodowlana.
kwiaty japoński ogród

Droga do Pierwszej Akity:

Pies Argos miał być owczarkiem niemieckim. No i pewnie by był… (choć bez rodowodu bo kupiony na przysłowiowym rynku zza pazuchy pijaczka) i uszy mu już prawie stały, gdy nagle zachorował na koci tyfus. Nocny wyjazd do weterynarza nic nie pomógł. Odszedł. Był z nami zaledwie kilka miesięcy ale w pamięci pozostanie na zawsze radosna mordka z klapniętym jednym uchem zaglądająca do kuchni zza rogu korytarza. I tylko po nim nie zostało w domu żadne zdjęcie. Nie mieliśmy jeszcze aparatu 🙁
Smutek i pusty (mimo licznego rodzeństwa) dom przez okrągły rok. Później mała sunia z uszami jak nietoperz znaleziona przeze mnie w windzie. Tak malutka, że nie mogła zejść ze schodka. Najpierw myślałam, że to piesek ale sąsiadka uświadomiła mnie, że właśnie przygarnęłam suczkę. Była śmiesznym czarno-białym psiakiem przypominającym karelskiego psa na niedźwiedzie o łapach jamnika… Przekochana, bardzo mądra i wierna psina z gracją baletnicy omijająca kałuże, by nie zabrudzić białych skarpetek.Tetka

Ludzie doradzali, że jak sunia, to trzeba ją pokryć przynajmniej raz dla zdrowia. Bzdura. Jak dziś słyszę ten bezsensowny komentarz, ostrzegam ludzi, że to nie ma sensu, że albo kryć w miarę regularnie albo wcale. Wtedy niestety byłam na tyle niemądra, że usłuchałam, Tetka miała wtedy już skończone 5 lat – no ale skoro psiarze mówią, że trzeba… Urodziła 4 śliczne szczeniaczki… i już po ich odchowaniu (gdy odeszły do nowych domów) osłabiona porodem złapała nosówkę od psa sąsiadki. Weterynarz dziwił się, bo to podobno choroba szczeniaków. Zauważyłam niepokojąco suchy nos i bardzo wcześnie rozpoczęłyśmy leczenie. Dostawała bolesne zastrzyki, po których nosiłam ją do domu… nacierpiałyśmy się obie i w dodatku bez efektu. Niedługo wystąpiły symptomy zaatakowania mózgu i musiałam podjąć najsmutniejszą decyzję jaką może podjąć osoba mająca psa. Dziś żałuję tylko, że podjęłam ją tak późno… mogłam zaoszczędzić jej cierpień… ale chciałam spróbować wszystkiego, by ją uratować. Bo zawsze łudzimy się do ostatniej chwili, że uda nam się uratować ulubieńca. Powrót z lecznicy z pustą torbą w której wiozłam Tetkę i kolejny pusty rok. Łzy w oczach, gdy na ulicy widziałam choć trochę podobnego do niej pieska. Jakieś fatum tak tracić psy…

W pracy za niecały rok kierownik podarował mi ostatnią z miotu puszystą czarną kulkę z białym krawatem. Teba Na zdjęciu przy komputerze wyglądała jak maskotka, a nie żywy pies. Teba przez pierwszy miesiąc chodziła ze mną do pracy. Leżała w szafce biurka i siusiała grzecznie na gazety, których tam nie brakowało… Była pięknym długowłosym czarnym psiakiem o białym krawacie i końcówce ogonka, bardzo żywym i o upartym charakterku. Niestety zabrałam ją ze sobą jadąc do Niemiec, gdy miała dwa lata i już stamtąd nie wróciła. Wtedy stwierdziłam, że najwyraźniej nie powinnam mieć psa, skoro każdy – mimo moich wysiłków – źle kończy.

Przez pół roku miałam w domu gawrona – Stasia. Był oswojony, bo wychowałam go od pisklęcia, karmiąc maleńką łyżeczką rozdziawiony dziób. Gdy siedział u mnie na ręku, to trzymał się tak delikatnie, żeby nie podrapać, i z gracją przechodził z ręki na rękę jak na karuzeli. Ale gdy ktoś inny próbował wziąć go Staś na rękę to wbijał się szponami tak mocno, że czasem aż do krwi i dziobał intruza. Mieszkał na moim balkonie i co rano stukał w szybę budząc mnie i domagając się jedzenia. Dostawał przekąskę i szłam robić mu jedzenie do kuchni. Czekał grzecznie, bo wiedział, że „papu” zaraz będzie skoro już wstałam. Na wiosnę miałam go wypuścić, był już duży i poradziłby sobie pewnie… Niestety wylądowałam w szpitalu, Stasiem zajęła się więc moja mama. Dostawał jedzenie ściśle według instrukcji, ale marniał w oczach. O tym, że odszedł powiedziała mi mama dopiero w drodze powrotnej do domu. Wtedy stwierdziłam, że żadnych zwierząt więcej. Zostawiają po sobie taką pustkę, gdy odchodzą…

Boss Mon Ost (LOBO)

Nadeszło kolejne lato. W Niemczech w parku narodowym nad jeziorem spotkałam kobietę z wielkim białym psem. Był przecudny. Właścicielkę prawie trzymałam za rękaw – aby nie odeszła zanim o wszystko nie wypytam. Pies był japońskim akitą i chociaż nie był przeznaczony na wystawy kosztował przeszło dwa tysiące marek! Wtedy zrzedła mi mina i stwierdziłam, że przecież nigdy nie będzie mnie stać na takiego psa. Ale mimo nierealności tego marzenia wypytałam kobietę o wszystko na tyle dokładnie na ile mi pozwalała moja znajomość niemieckiego. Pani była sympatyczna i chyba już przyzwyczajona do tego, że ludzie podziwiają jej psa… A było co podziwiać. :-))) Wtedy to zakochałam się w białych akitach od pierwszego wejrzenia. U nas w Polsce nie było jeszcze wtedy tej wspaniałej rasy.
Minęło kilka lat bez psa… Ale mimo mojej decyzji o tym, by nie brać już do domu żadnego zwierzaka… gdzieś w podświadomości tłukło się niespokojnie wspomnienie o białym misiu. Aż któregoś pięknego dnia przeczytałam ogłoszenie w gazecie, że są na sprzedaż akity. Zadzwoniłam i dowiedziałam się, że w dodatku mój ukochany kolor. Cena była jak na moje możliwości niebotyczna. Ale zapożyczyłam się gdzie tylko mogłam, poprosiłam koleżankę by zawiozła mnie tam swoim samochodem i pojechałyśmy.
Były dwa białe psy. Każdy z nich był śliczny, ale ten mój był po prostu jak stworzony dla mnie… niewinna minka i pyszczek misiaczka. Jednym słowem cudo. Do dziś pamiętam jednak przerażenie mamy, gdy otworzyła drzwi.
„-I to ma być ten szczeniak po którego pojechałaś?!” Hmm trzeba przyznać, że malutki to on nie był… ;-)… Cóż miał już 7 miesięcy. Przywiozłam go do domu dokładnie 24.05.1997 roku robiąc sobie ciut spóźniony prezent urodzinowy. Spóźniony ale jakże wspaniały :-))) Biały akita zwany Lobem – lub po prostu Misiem – według rodowodu nazywał się BOSS Mon-Ost. Ale przecież nie mogłam do psa wołać „-Szefie”…

Zdjęcie pochodzi z pierwszego roku życia Loba, dlatego ma tam taki szczeniakowaty wyraz pyska… ale uśmiechnięty był zawsze…
Dziś wiem, że miałam wielkie szczęście, że kupiłam tego właśnie psa. Mogłam trafić na agresywny egzemplarz z innej hodowli. A psychikę dziedziczy się po rodzicach… Lobo miał wspaniałą psychikę, z łatwością ukończył szkolenie, zakwalifikował się nawet do szkoleń na psa ratownika… ale niestety brak czasu i samochodu nie pozwolił nam dalej iść tym tropem. Ale i tak wszyscy go kochali… nawet starsze panie z sąsiedztwa, które początkowo bały się go (bo taki duży i tak dziwnie patrzy – jak na Japończyka przystało ma skośne oczka…) później podziwiały jaki to mądry i dobrze ułożony pies. A znajome dzieciaki wyciągały ręce i wołały Lobo… nawet te które dopiero od niedawna mówiły. Na wystawach był chyba jedynym męskim przedstawicielem rasy, do którego bez obaw mogły się poprzytulać całkiem obce maluchy… których rodzice robili im w tym czasie zdjęcia. 😉 Miś kochał dzieci i tolerował psy które znał, a które nie próbowały toczyć z nim walk. Za to obce bezpardonowo przeganiał ze swego terenu, dając im odczuć, że ta „psia łączka” jest już zajęta. No ale jeśli to była suczka to nie było sprawy… dzielił się swoją łączką 🙂 Co innego park, to teren neutralny i miś zachowywał się tam dużo bardziej spokojnie. Wszystkie normalne psy były tolerowane, nawet jeśli były mu zupełnie obce.
Bardzo późno zaczęłam go wystawiać (bo najpierw musiałam skończyć policealną szkołę zaoczną), więc bardzo późno skończył Championat Polski. Dostał jeszcze jedno CWC na zapas i nie jeździliśmy już więcej na wystawy, których on zresztą i tak zbytnio nie lubił (zresztą właśnie zaczęłam studia zaoczne, bo przecież trzeba się wciąż dokształcać…).

Za to, żeby nie było mu nudno gdy byłam na Uniwerku sprowadziłam mu do towarzystwa małą rudą Likę z hodowli w Czechach. Mały słodki szczeniak (przywieziony w koszu piknikowym), który już w drugim tygodniu pobytu u mnie aportował i stawał obok dużego misia dzielnie obszczekując podejrzane szmery pod drzwiami. Patrząc na nie po prostu nie można się było smucić. Wyczyniały takie harce :-))) Dostojny Lobo ganiał jak mały szczeniak z wywieszonym ozorem, albo udawał, że mała ruda (o połowę przeszło lżejsza) lisiczka położyła go na łopatki. 🙂 Akity spełniły wszelkie moje oczekiwania. Mają świetne charaktery, są bardzo zrównoważone, super pilnują domu ale są przy tym nadzwyczaj ciche i nie drą się bez potrzeby. Jeśli już szczekają to trzeba koniecznie sprawdzić co się dzieje… A mając je przy sobie można bez strachu spacerować nawet w środku nocy 🙂 Lobo niestety odszedł od nas bardzo wcześnie. Mimo, iż w moim domu pojawiły się kolejne cudne i kochane akity to wiem, że takiego psa jak Lobo już nigdy nie będę miała. Po prostu drugiego takiego nie ma, bo każdy akita jest wyjątkowy i niepowtarzalny.

HODOWLA

01.03.2004r. urodził się pierwszy miot w naszej hodowli, a zarazem pierwszy i jedyny w Polsce miot po importowanym z Japonii przepięknym psie – Interchampionie, Championie Holandii, Championie Polski DAICHI GO NIIGATA KURIYAMA (odszedł od nas w wieku prawie 15 lat) i importowanej z Czech suni HEVIA Czech Jakobin (HEVIA zdobyła tytuł Championa Polski, odchowała pierwszy miot w naszej hodowli – zasnęła w wieku prawie 13 lat). Zarówno HEVIA jak i DAICHI sprowadzone zostały do kraju już jako dorosłe psy. Do Polski przyjechała też młodziutka córeczka Daichiego – NAKAYOSHI Czech Jakobin, która zdobyła później tytuł Młodzieżowej Championki Polski i Championki Polski. Następnie importowałam z Anglii 3-miesięczną błękitno-pręgowaną suczkę TYCON EMI-GO, która obecnie jest już na zasłużonej emeryturze. Jako ostatni w 2007 roku sprowadzony został z Hiszpanii Interchampion RYUU-GO SHUN’YOU KENSHA, który ukończył u mnie Championat Polski i Championat Litwy a wcześniej posiadał już Championat Hiszpanii i Championat Portugalii. Wszystkie moje akity hodowlane zostały przebadane pod kątem dysplazji i chorób oczu i są od nich wolne. Odchowuję na ogół jeden miot w ciągu roku, więc na szczeniaki z mojej hodowli zapisać się należy ze sporym wyprzedzeniem.

Wszystkie szczeniaczki z mojej hodowli zostały przyjęte jako członkowie rodziny przez cudownych ludzi, których niejedno dziecko mogłoby im pozazdrościć. Staram się utrzymywać stały kontakt z właścicielami moich wychowanków. Dążę do tego, aby wszystkie szczeniaczki z mojej hodowli trafiły do super ciepłych domów i aby ich właścicielami zostali wyjątkowi ludzie, którym nie będzie przeszkadzała długa (czasem przez całą Polskę a często nawet z innego kraju) podróż po nowego członka rodziny. Każda akita z mojej hodowli ma swoje miejsce nie tylko w moim sercu ale i na mojej stronie internetowej, gdzie możecie Państwo podziwiać jej rozwój od małego słodkiego szczeniaczka aż do dorosłego pięknego psa. Nasze maluchy oprócz najbardziej odległych zakątków Polski mieszkają też w Stanach Zjednoczonych, Portoryko, Wielkiej Brytanii, Danii, Belgii, Austrii, Szwajcarii, Niemczech, we Włoszech i na Łotwie. Ponieważ akita to właśnie wyjątkowy pies dla wyjątkowych ludzi… Nie jest to pies dla każdego. Ale ten kto raz pokochał tę wspaniałą rasę pozostanie jej wierny na zawsze. To proste: „Raz akita, zawsze akita”. Ostrzegam jednak, iż akity są jak orzeszki… zaczyna się od jednej 😉

galeria wspomnień

SZEFOWA: )

Wspomnieniowo

BOSS Mon- Ost (LOBO)

champion polski

DAICHI GO NIIGATA KURIYAMA

Interchampion, Champion Holandii, Champion Polski

RYUU-GO SHUN’YOU KENSHA

CHAMPION HISZPANII, CHAMPION PORTUGALII, CHAMPION LITWY, CHAMPION POLSKI.

NAKAYOSHI Czech Jakobin

Młodzieżowa Championka Polski, Championka Polski

HEVIA Czech Jakobin

Champion Polski

LIKA Czech Jakobin

zwycięzca rasy

TYCON EMI-GO

złota medalistka

nora zipangu (Musashi Kou)

nasza suczka hodowlana

Nora Zipangu- Akita u Izis FCI
Nora Zipangu Musashi Kou nasza suka hodowlana.
error: Sorry, that function is disabled. Copyright 2000-2023 by Izyda Bach-Żelewska. Shouldn\\\\\\\'t be taken from this site.